Weszli do trupiarni. Zorski złożył trupa na stole. Pęk kluczy leżał obok.
— Naprzód, marsz! — krzyknął klucznik.
Ale w tej chwili został uderzony pięścią i padł na ziemię nieprzytomny.
Zorski wybiegł jak tylko mógł najszybciej z więzienia. Ze wszystkich okien migotały kolorowe światełka, błyszczące na Bożych drzewkach.
Boże Narodzenie zbawiło dwóch więźniów. Jednemu przyniosło wolność, drugiemu śmierć.
Hrabianka Róża odprowadziła swą przyjaciółkę do Pons i wracała pośpiesznie do zamku Rodriganda. Jakieś dziwne uczucie bojaźni owładnęło nią. Czuła się bezpiecznie tylko przy boku Zorskiego. Miała jakieś przeczucie nieszczęścia.
Przybywszy do zamku przebrała się szybko i poszła do mieszkania kasztelana.
— Czy doktór Zorski w domu? — spytała.
— Nie — odrzekł Alimpo. — Wyjechał, łaskawa kontezzo.
— Dokąd wyjechał?
— Nie wiemy sami. Wyjechał w powozie korregidora.
— A — zawołała przestraszona, przeczuwając jakieś nieszczęście.