Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 10.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
—   280   —

Kasztelan spełnił rozkaz, a gdy skończył, rzekł Żorski z namysłem:
— Kontezza jest w ręku ludzi, przeciw którym nie mogę otwarcie wystąpić, jak długo jestem w Hiszpanii. Uciekłem z więzienia, hrabiankę muszę z klasztoru uwieźć, muszę powrócić jeszcze do Rodrigandy, by ze sobą wziąć, co mi jest najbardziej potrzebne; więc będę potrójnym złoczyńcą. Ucieknę z kontezzą za granicę. Alimpo, dajcie mi pieniądze na drogę. Sądzę, że niedługo będę mógł je wam oddać.
— Wszystko, wszystko co mam, weźcie, sennor Zorski — brzmiała odpowiedź.
Elwira postąpiła naprzód, pytając:
— Sennor uwolni hrabiankę?
— Tak, jeszcze tej nocy.
— I gdzie pan z nią pojedzie?
— Poza granicę, do Francji, a może i dalej do Polski, do mej ojczyzny“.
— Sennor, pojedziemy razem! nieprawdaż mój drogi Alimpo?
— To jest, niestety, niemożliwe — rzekł Zorski. — Cieszy mnie wprawdzie bardzo wasza wierność i potrzebowałbym kogoś dla naszej chorej hrabianki, ale wy nie możecie tak prędko stąd odjechać, macie przecież dom i rzeczy.
— Sennor, pojedziemy razem — rzekł Alimpo. — Dom, w którym mieszkamy, jest własnością naszego siostrzeńca. On nas z pewnością nie zdradzi, chociażby nawet wszystko słyszał i widział. On zajmie się naszymi rzeczami i sprzeda je, a pienią-