Żyli potem bardzo szczęśliwi i zadowoleni z siebie, wyjąwszy jeden punkt, co do którego nie mogli się zgodzić. Majster Wallot twierdził, że ma suchoty, bo go żona na śmierć zezłościła, mistres Wallot mówiła, że ma suchoty od nadmiernego wypijania wiski. Jak było naprawdę, trudno dociec, dość, że suchoty były i nie pomagał żaden środek. Przesiedlili się na Madeirę, bo tam nie może umrzeć żaden suchotnik. A jednak umarł. Mistres Wallot została samiuteńka i zakupiła w Funchal, stolicy Madeiry, żeglarską gospodę, by sprzedawać wiski tamtejszym marynarzom ku czci swojego nieboszczyka majstra.
Tęgą była gospodynią i znaną wszystkim żeglującym nacjom, gdyż nie tylko, że miała najlepsze wiski, lecz także najsilniejszy rum i wskutek tego najtęższy grog. Miała ambicję i lubiła porządek. Nie cierpiała zwłoki w zapłacie i umiała tak znakomicie bronić swojego domostwa, że niejeden maat musiał przyznać zawstydzony, iż go mamcia Dry wyrzuciła za drzwi. Mamcią Dry nazywano ją dla jej postaci, gdyż Dry — po angielsku — znaczy tyle, co chudy, smukły, albo suchy.
Mamcia Dry zajmowała się swoim szynkarstw em od wczesnego ranka do późnego wieczora. Znała wszystkich marynarzy, sterników i kapitanów, ale z kobietami nie przestawała nigdy. Miała tylko jedną przyjaciółkę, prawdziwą dobrą i wierną, a tą była Jefrouw Mietje.
Oto właśnie kołysze się na przystani Funchal okręt, nad który porządniejszego nie znajdziesz. Pokład pozamiatany zawsze czyściutko. Żagle bia--
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 11.djvu/14
Ta strona została skorygowana.
— 304 —