Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 11.djvu/20

Ta strona została skorygowana.
—   310   —

— Bardzo dobrze. Ciekawość takich podejrzanych ludzi niebezpiecznie jest zaspakajać. Gdzie tego panka mógłbym zobaczyć?
— U matki Dry w tylnej izbie. Możecie razem z Jefrouw wylądować łódką na brzeg.
— Dobrze, muszę go zobaczyć!
Poszedł do swojej koi, by ubrać lepszą bluzkę, i powrócił prędko na pokład, widział bowiem, że Jefrouw Mietje się śpieszy, by się dostać do łodzi.
— A, sternik Helmer także chce na ląd? Spytała, spotkawszy go przy łodzi.
— Tak — odrzekł. Proszę wsiadać, ja będę wiosłować.
Powiosłował z Jefrouw do brzegu, chociaż, jako sternik nie musiał tego robić. Przybiwszy do brzegu wysiedli i pośpieszyli do domu matki Dry.
Jefrouw wstąpiła zaraz do izby, Helmer zaś poszedł wpierw na podwórze, chcąc cały budynek dokładnie zobaczyć. Właśnie chciał wejść tylnymi drzwiami do środka, gdy usłyszał głos, który dziwnie brzmiał, jakby mówiącemu brakowało nosa.
— Do diabla, to jest Claussen — zamruczał sternik. Jak on przybył do Funchal? To musi być jakaś nieczysta sprawa.
Nadsłuchiwał. Dwaj rozmawiający na podwórzu musieli widocznie za głęboko do szklanek zaglądać, bo omawiali jakąś tajemniczą historię zbyt głośno.
— Więc gdzie on jest schowany? — pytał ten bez nosa.