— Ja. Znajduje się tam na Jefrouw jeden, z którym muszę sam pogadać.
Sprawa została załatwiona. Druga była równocześnie omawiana na zgięciu okrętu przez majtka Claussena i jego towarzysza. Właśnie rozprawiali o więźniu.
— Więc będziesz dziś z nim mówił?
— Tak.
— Dostanę piętnaścieset duros?
— Dobrze.
— Zgodzi się przecież, myślę.
— Rozumie się.
— Ale jak go wywleczemy na pokład, a potem na brzeg?
— Ty będziesz stał na straży.
— W godzinę po zapadnięciu zmroku dostaniemy nasze porcje. Musimy tak urządzić, abyśmy pierwsi dostali. Potem zaraz udasz się na swoje stanowisko, a ja pobiegnę na dół, by go wyprowadzić. Jeżeli się pośpieszymy, potrafimy go przetransportować do tyłu pokładu, podczas gdy inni stać będą przy kucharzu. Następnie szybko rzucimy linę do wody, wejdziemy do małego czółna i na ląd.
— A potem?
— Potem zaraz w góry, tam musimy się schować, nim Pendola odbije od brzegu i opuści port. Wyspa ta jest górzysta i tam możemy bezpieczną znaleźć kryjówkę.
— Idź zaraz do niego i rozmów się.
Majtek zszedł przy tylny otwór na spód okrętu. Na wilgotnym piasku, który służył okrę--
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 11.djvu/28
Ta strona została skorygowana.
— 318 —