— Może pan będzie łaskaw swe pytanie troszkę inaczej wystylizowane powtórzyć, panie komisarzu!
Mówiąc to, wyprostował swoją postać i oczy utkwił w twarzy policjanta.
— Czy mam przyjemność rozmawiać z panem doktorem Zorskim?
— Tak.
— Pan przyjechał z Hiszpanii?
— Tak.
— Mieszkał pan u hrabiego Rodriganda?
— Tak.
— Pan zabrał córkę hrabiego ze sobą do Polski?
— Tak.
— Pana broniła banda rabusiów w ucieczce, gdy miano pana schwytać?
— Tak.
— Pan uciekł z więzienia z Barcelony?
— Tak.
— Te wyznania wystarczają mi najzupełniej. Pan jest moim więźniem.
— Z przyjemnością.
— Co? — spytał kapitan — pozwala się kuzyn dać uwięzić?
— Tak — uśmiechnął się zapytany.
— Przede wszystkim muszę przeszukać pańskie rzeczy i kosztowności — zauważył komisarz.
— Nie wiem, czy pan kapitan, jako właściciel tego domu i jako mój gospodarz na to się zgodzi.
— Niech mię djabli porwą, jeżeli na to pozwolę! — krzyknął kapitan.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 13.djvu/24
Ta strona została skorygowana.
— 370 —