Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 14.djvu/16

Ta strona została skorygowana.
—   390   —

— Na pewno nie? Nie był to okręt „Pendola“, przypomnij sobie dobrze!
— Wiem to z pewnością, że nie wymieniła imienia.
— Nic więcej nie powiedziała?
Żona sternika namyśliła się chwilkę, potem odrzekła żywo:
— Czekaj, już mi się przypomniało: miał się wmieszać do tej sprawy jakiś adwokat.
— Jak się nazywa?
— Nie zapamiętałam sobie imienia, było obce i ciężkie.
— Nazywał się Gasparino Kortejo?
— Doprawdy on to musiał być. Ale skąd się dowiedziałeś o tym wszystkim?
— O tym ci jeszcze opowiem. Teraz powiedz mi, czy rzeczywiście nie można mówić z doktorem Zorskim?
— Nie.
— Więc muszę czekać, dopóki się nie pokaże.
— To z pewnością coś bardzo ważnego.
— Ogromnie ważne, jeżeli mię przeczucie nie myli.
W tym czasie siedział Zorski przy łożu chorej. Oprócz niego była w pokoju tylko matka. Siedziała nad robótką. Hrabianka w dalszym ciągu spała. Leżała w łóżku jak piękny obraz marmurowy. Ani powieka nie drgnęła, ani nie słychać było oddechu.
— Mamo! — dał się słyszeć szept pośród ciszy.
— Synu! — zapytała również cicho.