Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 14.djvu/25

Ta strona została skorygowana.
—   399   —

— Ależ to się zgadza zupełnie z tym, co mi opowiadał Garbilot w więzieniu!
— Garbilot? Czy Jakub Garbilot?
— Tak. Znacie go, sterniku?
— O, bardzo dobrze. Tęgi to był chłop. Kiedy byłem pomocnikiem na okręcie „Entrebas“, kierował on tym okrętem. Później spotkaliśmy się na okręcie „Cauntry“. Potem odszedł i słyszałem o nim, że dostał się w ręce piratów-rozbójników morskich.
— Rzeczywiście tak było. Wyznał mi to przed śmiercią. Słyszałem jego spowiedź, bo siedziałem z nim razem w jednej celi. Bardzo jestem panu wdzięczny za to, co mi pan dzisiaj opowiedział. Nie wie pan, dokąd udał się okręt „Pendola“ z Madeiry?
— Słyszałem, że zamierzano do Kapstattu. Wie pan, że tego rodzaju okręty nie mają określonego celu. Rozbójnik morski udaje się tam, gdzie się spodziewa zdobyczy.
— Czy nie możnaby się dowiedzieć, gdzie teraz stoi „Pendola“, albo gdzie ten okręt widziano?
— Można. Ale tego rodzaju dowiadywanie się połączone jest z wielkimi kosztami. Może się pan zwrócić do urzędu dla spraw zagranicznych, aby oni rozpytali o to u konsulów. Dowiedzą się o tym, chociaż potrwa to kilka miesięcy.
— A telegraficznie?
— A, tak to pójdzie prędzej, ale to będzie jeszcze więcej kosztować. Co pan zrobi, jeżeli się pan dowie?
— Poszukam „Pendolę“ i uwolnię uwięzionego.