— Bardzo proszę. Hrabianka ma prawo do majątku, a gdy dostaniemy świadectwo zgonu jej ojca, zwrócimy się do poselstwa hiszpańskiego. Myślałem również —
Zamilkł i popatrzył pytająco na Zorskiego.
— Proszę, proszę mówić dalej.
— Nie miałem praw a zająć się tą sprawą, a!e ona jest taka jasna i tak sama przez się zrozumiała, że odważyłem się. Mam na myśli związek małżeński pana z hrabianką Różą de Rodriganda.
Zorski zarumienił się trochę i rzekł:
— Nie mówiłem z nią jeszcze o tej sprawie, ale myślę, że nie sprzeciwi się temu.
— Do stu kartaczy, mociumdzieju! — zawołał kapitan. — Najpierw zaręczyny, a potem wesele. A jedno i drugie odbędzie się tutaj, w Zalesiu. O to chyba już mogę prosić, co, kuzynku?
— O, do tego czasu jest jeszcze dużo roboty — rzekł Zorski, uśmiechając się uszczęśliwiony.
— Dużo innej roboty? Co waść pleciesz? Wyrwałeś ją z tąk tych drabów hiszpańskich, ocaliłeś od śmierci i obłędu, co ma jeszcze takiego nastąpić? Ona teraz jest twoja duszą i ciałem. Chciałbym zobaczyć tego, kto by inaczej tę sprawę osądził.
— Władza będzie musiała wypowiedzieć w tej sprawię swoje zdanie, kochany panie kapitanie.!
— Władzę pozostaw mnie, panie doktorze — przerwał prokurator. Teraz proszę mnie przedstawić hrabiance.
Gdy powrócił z Różą, obaj mężczyźni byli oszołomieni jej pięknością i postacią. Kapitan za-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 15.djvu/10
Ta strona została skorygowana.
— 412 —