— Ma lat dwadzieścia. Jest wysoka, czarna i okrągła.
— Łotrze, chcesz zaostrzyć mój apetyt. Gdzie ona mieszka.
— Na ulicy Strada el Amenio.
— Wysoko?
— Na pierwszym piętrze.
— Nazwisko.
— Klaryssa Maryony.
— A teraz wynoś się. Za godzinę zjawię się na ulicy Strade el Amenio. Który numer?
— Piętnasty. Ale ekscelencjo, kuzynka ta do mnie należy, proszę to łaskawie uwzględnić.
— Łotrze, zdaje się, że jesteś zazdrosny o nią — zaśmiał się książe. — Nie mogę ci jednak nic przyrzec. Muszę ją dopiero zobaczyć. Zresztą dziś jest dzień wolnego wyboru i spodziewam się, że nie zabraknie nam przyjemności.
Kortejo wyszedł z pokoju, i wnet ukazał się służący z ubiorem maskowym, aby pomóc panu przy ubieraniu.
Książę był wysoki i silnie zbudowany, a ubrany w strój Persa obsadzony diamentami, musiał zrobić ogromne wrażenie na tłumie.
Kortejo tymczasem opuścił zamek. W drodze spotkał młodego człowieka, ubranego według francuskiego kroju. Ulica była wąska, a ponieważ właśnie nadszedł popędzacz mułów ze stadem, nie można się było przecisnąć.
— Usuń się! — krzyknął Kortejo do obcego.
Ten nie odpowiedział i chciał przepuścić stado.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 15.djvu/13
Ta strona została skorygowana.
— 415 —