— I tego nie zrobię. Nie jestem pańskim służącym. Sennora Wirska, jak również ja została przyjęta na podstawie kontraktu, który się kończy dopiero za osiem tygodni. W tedy dopiero będziesz pan mógł wypowiedzieć jej miejsce.
— Oszalał pan? Czy będę musiał wypłacać jej pensję jeszcze przez osiem tygodni?
— Hm, don Salmonno, czy jesteś rzeczywiście tak nierozumny, że powierzasz wychowanie swego syna szalonemu?
Salmonno nic nie odrzekł na to ironiczne pytanie i mówił dalej:
— Śmierć unieważnia kontrakt, nic nie zapłacę!
— Sądzę jednak, że sennora Wirska odwoła się do sędziego.
Tego obawiał się Salmonno najbardziej.
— Zastanowię się jeszcze nad tym — rzekł.
Z kolei poprosił Zorski o swą kwartalną pensję. Bankier był mu już winien za dziewięć miesięcy i jeszcze teraz opierał się zapłacić mu.
— Wynoś się pan! — krzyknął — i nie pokazuj mi się nigdy na oczy!
Nauczyciel jednak nie ustąpił i dopiero po otrzymaniu pieniędzy wyszedł, zamknął ciężko zapracowany skarb w swoim pokoju i udał się do guwernantki, panny Wirskiej.
— Proszę wejść! — zawołał czysty i miły głosik, gdy zapukał.
Wszedł do skromnie urządzonego pokoju, a pa jego widok wstała właścicielka ze sofy.
— Pan Zorski? — spytała zdziwiona.
— Tak, to ja jestem. Dziwi się pani, że ośmie-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 15.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 418 —