Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 15.djvu/21

Ta strona została skorygowana.
—   423   —

— Nie kłam, Gasparino! Książę z pewnością nie pójdzie z tobą na maskaradę.
— Nie wierzysz mi? Przekonasz się zaraz, bo za trzy kwadranse będzie u ciebie.
— Żartujesz chyba. A ja stoję tylko w spódniczce i w koszuli.
Zniknęła prędko w drugim pokoju i wróciła w swym najpiękniejszym stroju.
Kortejo przebrał się tymczasem i zapytał:
— Jak ci się podobam?
— Doskonale, a ja tobie?
— Jak zawsze, chętnie zabrałbym cię ze sobą, wiesz, że cię kocham, lecz wiesz także, że nic nie posiadamy. Powiedziałem księciu, że jesteś krawczynią i że nazywasz się Maryony. Nie potrzebuje wiedzieć, że pochodzisz ze szlachty i że rodzina Rodrigandów jest z tobą spokrewniona. Powitaj go uprzejmie, lecz nie nastręczaj mu sposobności do miłostek. Wiesz, że jestem zazdrosny o ciebie.
— O, nie troszcz się o to, kocham tylko ciebie jednego.
— Spodziewam się tego. Książę obdarza mię swym zaufaniem, a to ma być szczeblem do osiągnięcia majątku i zaszczytów. Widzisz więc, że muszę spełnić jego życzenie i iść z nim, chociaż byłbym szczęśliwy w twym towarzystwie.
— Idź z nim — rzekła — lecz wróć wieczorem.
— Spróbuję, jeżeli to będzie możliwe. Nie gniewaj się więc, jeżeli nie przyjdę.
Kłamał, lecz ona uwierzyła. Zresztą brakło im czasu do dalszych wynurzeń, bo wszedł Pers.