interesowanie. Nikt by nie przypuszczał, że to właśnie książę, tak swobodnie się zachowywał. Zaczął sypać wesołe dowcipy.
Nagłe stanął i spojrzał w górę na balkon.
— Do stu djabłów! — zamruczał do Korteja — popatrz no tam, w górę.
— Aha, widzę, o, to ładna bestyjka.
— Co? ładna? to za mało. Toż to piękność, patrz na te rysy tak łagodne, a tak poważne. Chciałbym ją poznać koniecznie.
— Hm! Myślę, że żartami jej nie zdobędziesz.
— Trzeba będzie popróbować innym razem. Patrz, teraz patrzy na nas.
Była to guwernantka. Na jej czystych, idealnych rysach poznali się nawet ci rozpustnicy. Książę przesłał jej ręką pocałunek. Zauważyła to i zapłoniła się.
Poznała po stroju, że jest to jakiś niezwykły mężczyzna, nie dziw więc, że jej serduszko mocniej zabiło. Zdjęła kokardę ze stanika i rzuciła mu na dół. Książę schwycił ją w swe ręce, przycisnął do serca i ucałował. Panna Wirska zaczerwieniła się aż po uszy i zawstydzona uciekła.
— Na gromy, ona musi być moja — rzekł książę. Idę na górę, a ty przechadzaj się tu przed domem.
Udał się do domu i zapukał do drzwi. Cichy, bojaźliwy głos dał się słyszeć.
— Proszę.
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Gdy go spostrzegła, chciała uciec do drugiego pokoju, on jednak chwycił ją za rękę.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 15.djvu/23
Ta strona została skorygowana.
— 425 —