Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 16.djvu/12

Ta strona została skorygowana.
—   442   —

— Ojciec mój był nauczycielem, umarł już jednak, a matka utrzymuje się z pensji bardzo małej. Ja jej trochę pomagam.
— A teraz poproszę panią, by ze mną poszła do pokoju, w którym pani zamieszka i do małej księżniczki.
Zaprowadził ją do dziecinnego pokoju.
— Oto księżniczka Flora — rzekł Kortejo. — Księżniczko, proszę pozdrowić panią, która będzie cię uczyć.
Córeczka księcia była rzeczywiście pięknym i miłym dzieckiem. Popatrzyła swymi oczkami na Wirską i zapytała.
— Czy pani jest guwernantką?
— Tak.
— O, ja nie lubię guwernantek.
— A może mię polubisz, Florito?
— Dziecko spojrzało na nią rozumnymi oczyma i rzekło:
— Będę panią lubić, bo pani mówi do mnie Florita. Powiem ojcu, że chcę mieć panią.
Bona, która była przy dziecku była zła i zdziwiona zarazem.
Gniewało ją to, że ta cudzoziemka zyskała sobie tak prędko miłość dziecka.
Kortejo poprowadził guwernantkę przez pokoje, do mieszkania, które dla niej było przeznaczone. Były to trzy pokoje umeblowane z przepychem. Widok ich niemile ją dotknął. Były raczej stosowne dla księżny niż dla niej.
— Nasza przechadzka skończona, sennora —