odezwał się Kortejo. — Teraz możemy ostatecznie rzecz omówić.
Wirska nie przeczuwała, że tylko drewniana ściana dzieli ją od mieszkania księcia i że on właśnie przez szparę nie spuszczał z niej oka.
Kortejo wyznaczył guwernantce pensję w wysokości pięciuset złotych.
Wirska aż zaklaskała z radości w dłonie.
— Mój Boże, aż tyle! O, będę mogła posyłać trochę więcej mojej matce i rodzeństwu. Dziękuję panu z całego serca.
— O, proszę nie mnie dziękować. Jutro będzie pani miała sposobność księciu podziękować. A kiedy pani ma zamiar objąć tę posadę?
— Mogę od jutra.
— Podniosła się, aby odejść, więc odprowadził ją do bramy.
Biegła raczej do domu, niż szła. Miała znowu posadę, czegóż mogła sobie więcej życzyć!
Gdy przyszła do domu spotkała w bramie Zorskiego. Stanął i spogladął zdziwiony na jej rozpromienione szczęściem oblicze.
— Proszę na chwilkę do mnie — rzekła wesoło.
Poszedł za nią. Był bardzo zaniepokojony, gdy opowiedziała mu o wszystkim. Domyślił się zaraz, jaki był cel przyjęcia Wirskiej w roli guwernantki i zwrócił jej na to uwagę.
Przestraszyła się bardzo.
Właśnie w tej chwili zapukano do drzwi wszedł służący od księcia. Przyniósł pieniądze.
Wirska uradowana, że będzie mogła wysłać
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 16.djvu/13
Ta strona została skorygowana.
— 443 —