Przed bramą stał Petro Arbeles, by powitać swą córkę i jej towarzyszy.
Po przywitaniu opowiedziała Emma o zdarzeniu, jakie mieli po drodze i przedstawiła mu dwóch dzielnych ludzi. Serdecznie ich zaprosił do dworu. Tu wypytywał ich o szczegóły przygody.
— Co wyście przecierpieli — rzekł w końcu. — Ciekawym, co powie na to hrabia i Tokalto, jak się o tym dowie?
— Czy brat mój jest tutaj? — spytała Karia.
— Tak, wczoraj przybył, a hrabia Alfonso jest tu już od tygodnia.
W tej chwili drzwi się otworzyły i wszedł hrabia Alfonso.
Powitał serdecznie obie panie, a gdy dowiedział się o wypadku i o wybawcach, rzeki ironicznie:
— Polak i Apacha, to się ślicznie rymuje. Kiedy odjeżdżają ci panowie?
— To moi goście i zostaną tak długo, jak tylko zechcą.
— Ależ, Arbeles jak może pan coś podobnego zrobić?! — zawołał hrabia. — Oni i ja możemy być pod jednym dachem? Toż od nich czuć lasem i ziemią. Byłbym zmuszony w takim razie wyjechać.
Arbeles podniósł się z gniewem.
— W takim razie nie mogę zatrzymać pana hrabiego. Ci panowie uratowali życie mojemu dziecku. Jeżeli pan ma za wiele odoru lasu i bagien, to może oni mają zanadto woni perfum, które się od pana rozchodzą. Obecnie poprowradzę mo-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 16.djvu/29
Ta strona została skorygowana.
— 459 —