Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 16.djvu/5

Ta strona została skorygowana.
—   435   —

— Tak — rzekł i podał jej rękę. — Czy się mnie boisz?
— Nie.
— A dlaczego drży ci ręka?
— Nie, to dlatego, że jeszcze nigdy z żadnym sennorem w nocy sama nie byłam.
— Nie bój się, jak się kogoś kocha, nie trzeba się go bać. Czy twoi wiedzą, gdzie jesteś?
— Nie, myślą, że śpię gdzieś na uboczu.
— Nie będą cię szukali?
— Nie, już śpią.
— Chodź więc do mnie i siądź obok.
Usiadł i wziął jej rękę, która znowu drżała.
— Dlaczego drżysz, czy nie chcesz, żebym twą rękę trzymał w dłoni? Przecież jak się kocha, musi się całkiem ufać. Nie wiesz o tym?
— Nie.
— Nie kochałaś jeszcze nigdy żadnego mężczyzny z całego serca?
— Nie.
— Spróbuj więc, czy potrafisz mię kochać.
— O, sennior, ja nawet nie widziałam pańskiej twarzy.
Zdjął maskę i odwrócił twarz do księżyca.
— No cóż, podobam ci się?
— Tak — odrzekła szczerze.
— Czy mogę cię teraz objąć i uścisnąć?
Oszałamiał biedne dziecko i wkrótce całował już jej piękne usta. Nie śmiała mu się opierać
Stał się rzeczywiście czuły, począł jej przysięgać miłość i opętał ją wkrótce zupełnie.