Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/14

Ta strona została skorygowana.
—   472   —

mąż jakiś wyskoczył. Popędziłem za nim. Dwóch innych oczekiwało go. Zastrzeliłem ich, pomimo ciemności, i ściągnąłem skalpy. Są to słudzy hrabiego.
— Więc on umknął, a niewinnych zastrzelono?
— Pschaw! Kto z hrabią jedzie, nie jest niewinny.
Apacha wyszedł z izby, lecz wrócił natychmiast i zapytał:
— Gdzie jest mój biały brat, Grzmiąca Strzała?
— Prawda! Gdzie jest sennor Helmer?
— Oddalił się z Tekalto — odrzekła Emma
— Dokąd?! — zawołał Arbeles trwożliwie.
— Nie wolno mi tego powiedzieć.
— Z moim bratem? Doprawdy? — dopytywała się Indianka.
— Tak powiedział.
Apacha potakiwał głową.
— Niech moja siostra biała powie — rzekł — czego szukał w jej komnacie hrabia? Niedaleko stąd leżało wielu z tych białych, z siodłami, skrzyniami i worami. Było tam i parę umarłych. A moi dzielni bracia oddalili się. To wielkie niebezpieczeństwo. Niech moja siostra powie!
— Ależ on mi zakazał.
— Nie wiedział co się dzieje, jeżeli się oddalił.
— O, Boże, mów! — napierał Arbeles. — Grozi mu niebezpieczeństwo.
— A więc muszę powiedzieć, on mi to wybaczy. Poszedł z Tekalto do skarbca królewskiego.