Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/29

Ta strona została skorygowana.
—   487   —

spostrzegł na ziemi ślady kopyt i nóg. Gdy poszli tymi śladami, natknęli się na omdlałego hrabiego, a potem na trupa herszta bandy. Spostrzegłszy jeszcze osiem trupów, zsiedli z koni i poczęli celować do reszty.
Gdy cala banda została wybita, a zwycięzcy pobiegli do trupów, z krzaków wysunął się naczelnik Mizteków.
— Bawole Czoło! — zawołali vaqueros — gdzie jest Grzmiąca Strzała?
— Zabity — odrzekł. — Zabił go hrabia Alfonso, ale miejsca zbrodni nie mogę wam pokazać.
Podczas gdy inni poległym Meksykańczykom zabierali broń i dzielili pomiędzy sobą, Bawole Czoło, Niedźwiedzie Serce i Karia powrócili do miejsca, gdzie leżał hrabia Alfonso. Dokładnie go obejrzeli i okazało się, że jest on tylko oszołomiony, ale żywy.
Bawole Czoło ani razu nie spojrzał na swoją siostrę, zwrócił się tylko do Niedźwiedziego Serca i prosił go, by ten pilnował źródła obok płynącego potoku, i nie pozwolił nikomu do niego zbliżyć się.
Odszedł, by się znowu dostać do jaskini. Gdy się w nią zagłębił, pochodnia dawno już zgasła, zapalił więc nową i przystąpił do Helmera.
Natychmiast zauważył, że ten leżał na drugim boku, nie na tym samym, na który upadł. Bawole Czoło począł go pośpiesznie znów badać. Ku swej niezmiernej uciesze odkrył, że żył jeszcze. Widocznie Polak, podczas jego nieobecności, odzyskał na chwilę przytomność. Indianin podniósł go i wy-