niósł ostrożnie z jaskini. Gdy go złożył na trawie, powrócili vaqueros. Pomimo krótkiego pobytu Polaka w hacjendzie, bardzo go polubili, toteż serdecznie i szczerze go żałowali.
Apacha uderzył dłonią po lufie swej strzelby i rzekł:
— Jeżeli mój biały brat umrze, wtedy biada jego zabójcy. Ptaki leśne rozerwą jego ciało. Shoshin-liett, naczelnik Apachów to powiedział.
Apacha schylił się nad Polakiem i badał jego głowę.
— To uderzenie toporem — rzekł. — Osłona mózgu roztrzaskana. Niech zrobią posłanie między dwoma końmi i zawiozą go do hacjendy. Ja zaś pójdę szukać ziół oregano, które każdą ranę goją i bronią przed febrą.
Podczas gdy vaqueros oddalili się, by przygotować nosze, a Niedźwiedzie Serce poszedł szukać ziół leczniczych, Bawole Czoło pozostał sam ze swoją siostrą.
Nawiązała się między nimi rozmowa, dotycząca jej i hrabiego Alfonso.
Bawole Czoło poprzysiągł zemstę, Karia natomiast oświadczyła, że już teraz nienawidzi hrabiego. Chcąc to zadokumentować, postawiła nogę na jego twarzy.
— Okłamał mnie, kochał inną, a była nią córka hacjendera, Emma.
Poczęła opowiadać mu, jak Alfonso wtargnął do pokoju Emmy. Podczas tego otworzył oczy związany hrabia.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/30
Ta strona została skorygowana.
— 488 —