Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/4

Ta strona została skorygowana.
—   462   —

— Nie. Kto jest przyzwyczajony do wolności, ten nie może spać w pokoju. Ja mieszkam tutaj.
— Ja też nie mogłem spać, a Niedźwiedzie Serce wyszedł już pewnie z domu.
— Gdzie on jest?
— Siedzi przy vaqueros, którzy opowiadają o napadzie Komanchów, chodźmy do niego.
Indianin podniósł swą ciężką strzelbę i poszli.
Gdy przybyli do miejsca, gdzie zebrali się vaqueros, zasiedli z nimi razem.
Rozmawiano o koniach. Wśród tych znalazł się taki, który nie chciał nieść żadnego jeźdźca i dlatego miał być teraz zamorzony.
Helmer prosił, by mu go pokazano.
Koń leżał związany i Helmer z gniewem spoglądał na tortury biednego zwierzęcia.
Właśnie nadjechał Arbeles z dziewczętami i usłyszał rozgniewany głos Helmera.
— Pan zabije tego rumaka? On usłucha, ale nie w ten sposób.
Nie pomogły żadne prośby Emmy, ani jej ojca, który twierdził, że tylko Itiuti-Ka mógłby go pokonać. Nie wiedział wcale, że miał go właśnie przed sobą.
Helmer uwolnił rumaka z więzów. Ogier tarzał się jeszcze po ziemi. Z początku toczyła się walka cicha, na miejscu. Potem pod wpływem żelaznego uścisku nóg jeźdźca koń począł rżeć i w końcu popędził przez rowy i w pół minuty nie widać już było ani jeźdźca, ani konia.
Teraz dopiero Bawole Czoło oznajmił wszystkim, że jeździec ten to właśnie Itiuti-Ka.