Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/7

Ta strona została skorygowana.
—   465   —

Emma właśnie przechadzała się tędy w tym samym celu.
Poszli razem nad brzeg jeziora.
Wódz Misteków Tekalto leżał w ogrodzie, Miał przeczucie, że zobaczy tu siostrę swoją z hrabią i podsłyszy ich rozmowę.
Przypadkiem podsłyszał rozmowę między Emmą a Helmerem. Mówili o skarbie. Oglądali właśnie mapę, jaką Helmer otrzymał od pewnego myśliwego.
— Będę szukał skarbu — rzekł — a gdy go znajdę, poszukam ich prawych właścicieli. Posiadam już przecież jeden skarb, a tym skarbem jesteś ty.
Nad brzegiem jeziora wyznali sobie miłość.
Na drugim brzegu siedział kapitan ze swoimi ludźmi i niecierpliwie czekał na hrabiego Alfonsa. Byli oni na jego usługach i słono brali od niego za płacone za każdą przysługę.
Właśnie hrabia nadjechał. Mieli zawieźć mu do Hiszpanii pewien pakunek. Nie powiedział co się w nim znajduje, lecz przyrzekł im dużo zapłacić, gdy będą go pilnować.
Gdy hrabia odjechał, nastąpiła ożywiona wymiana zdań i myśli.
— Cóż to może być za paczka? — pytał jeden.
— Może mięso ludzkie?
— A może złoto, albo jakiś skarb królów azteckich?
Kapitan uspokoił ich i powiedział, że później dowiedzą się na pewno, co mieścić będzie ta tajemnicza paczka.