Brzmiało to bardzo złowróżbnie w jej ustach, lecz Alfonso zbył ją lekceważącym uśmiechem.
Po wyjściu Alfonsa, Józefa pomyślała sobie, że dobrze jednak zrobiła, spalając zamiast testamentu gazetę. Teraz ma swego ukochanego w ręku i gdyby ten chciał ją od siebie odepchnąć, pokaże mu ostatni testament hrabiego, który zupełnie wydziedzicza Alfonsa i tym zmusi go do pobrania się z nią.
Zawołany przez służącego Kortejo, wszedł do pokoju Alfonsa i bez ceremonii usiadł na krześle, rozpoczynając pogawędkę ze swym siostrzeńcem.
— Don Ferdinando nie był tchórzem — mówił — a ceniąc swe nieskalane nazwisko, zgodził się przyjąć wyzwanie za ciebie.
— Muszę przyznać, że była to paradna myśl ze strony poczciwego don Ferdinanda dać się w moim zastępstwie przeszyć szablą. Myślę przecież, że umarł wskutek tego, nieprawdaż?
— Takie jest powszechne mniemanie — rzekł Kortejo. — Umarł z zupełnie innego powodu.
— Zaciekawiasz mnie. Twój list wspomina! niejasno o tym. Więc na co umarł?
Kortejo pokazał mu list swego brata, a ojca Alfonsa, w którym ten przedstawił mu plan usunięcia hrabiego Ferdinanda. Następnie Kortejo wyjaśnił, że hrabia żyje, tylko jest pogrążony w letargu, a przebudzenie może nastąpić dopiero po sześciu dniach. W tym czasie hrabia już będzie w mocy pirata Landoli.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 19.djvu/28
Ta strona została skorygowana.
— 542 —