Podał Kortejowi krótki list, który brzmiał:
Mój kochany Alfonsie!
Już raz poleciłem sennorowi Kortejo, by powiedział ci, z jaką tęsknotą oczekuję Twojego powrotu. Od tego czasu pogorszyła się choroba oczu i nie ma nadziei wyzdrowienia. W Tobie, mój synu, pokładam wszelkie nanadzieje i widzę podporę mej starości. Dlatego też oczekuję Cię z wielką niecierpliwością.
Emanuel hrabia de Rodriganda Sevilla.
— A więc jadę, mój Kortejo!
— Pewnie. Przyszłość przedstawia się nadzwyczajnie.
— Ta ślepota hrabiego Emanuela jest dla nas wielkim szczęściem. Trzeba tylko na to baczyć, by nie wyzdrowiał, bo może zauważyć, że jesteś podobny do mnie i do brata mego.
— A Róża?
— Jej nie potrzebujesz się obawiać.
— A więc radzę ci, byś odjechał jak najspieszniej.
— Wpierw jednak muszę udać się do hacjendy i zemścić się...
— Obaj Indianie będą cię prześladować, nie zapominaj o tym.
— Nie boję się ich. Będę miał znakomitą obronę. Porozumiałem się z inspektorem. Otrzymam od niego lancetników. Mam również w ręku dwa rozkazy: jeden dla guwernera, drugi dla dywizjonera w Durango, który mi odda do dyspozycji cały szwadron wojska. Zdziwi się stary Arbe-