— To mój ojciec.
— A tak, to dobrze. Zbliż no siej pan i przyglądnij się temu pergaminowi. Jest on podpisany przez don Diaza, pańskiego ojca i generała Carrera.
Podczas czytania pisma, rysy twarzy rotmistrza przybierały coraz poważniejszy wyraz, skoro zaś przeczytał, zwrócił się do starszyzny szwadronu i rzekł:
— Sennorowie, proszę bliżej. Ten poczciwy sennor Petro Arbelez wziął hacjendę w dzierżawę pod tym warunkiem, że w chwili zgonu hrabiego Ferdinanda staje się on jej całkowitym właścicielem. Hrabia Alfonso widocznie o tym nie wiedział. Sennor Arbelez, czy wolno mi pokazać mu ten pergamin?
— Tylko pod warunkiem, że otrzymam go w tym stanie, w jakim go panu daję.
— Proszę mi zaufać.
— Owszem. Pan mi daje porękę, gdyż hrabiemu Alfonsowi nie dałbym go nigdy, nawet gdyby mi dał słowo honoru, że go nie zniszczy.
— Oho! Tak mu pan mało ufa? Dobrze więc, ręczę.
Rotmistrz zawrócił konia i pojechał poza bramę ku Alfonsowi. Minęła chwila, a potem usłyszano siarczyste przekleństwa Alfonsa. Rotmistrz powrócił na podwórze i wręczył pergamin Arbelezowi.
— Sennor, jesteś prawym posiadaczem tej hacjendy, a ponieważ hrabia Alfonso nie może tu pozostawać dłużej ani chwili, więc żegnam pana.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 20.djvu/19
Ta strona została skorygowana.
— 561 —