była córką ubogich rodziców. Powodzenie zawdzięczała swej piękności i sprytowi.
Do szeregu jej wielbicieli zaliczano także księcia Olsunnę, jednak ogólnie wiadomem było, że nie udało mu się pozyskać jej sympatii. Prawdziwym jej ulubieńcem — tak szeptano sobie — był Henrico Kortejo, nie było bowiem dnia, w którym nie odwiedziłby tancerki w jej buduarze.
Hrabia Manfred był zanadto zajęty swymi sprawami, by myśleć o rozrywkach i zabawach, gdy był nawet wolny od zajęć, musiał wziąć pod uwagę swe stanowisko i liczyć się z nim.
Odwiedzał wprawdzie ludzi i sam przyjmował odwiedziny. Uczęszczał też do teatru, ale dotychczas nie był nigdy na występach baletu. Jego czysto hiszpański, poważny pogląd na życie, wzbraniał się przed tym. Im więcej jednak słyszał 0 sławnej baletnicy, tym bardziej słabł jego opór, a kiedy raz w wystawie sklepowej zobaczył jej fotografię, kupił sobie ją, idąc za niewytłumaczonym popędem serca.
Siedząc w domu, wpatrywał się w obrazek i przyglądał się jej wspaniałej postaci, uroczym rysom twarzy, a cudowne jej oczy zupełnie go oczarowały.
Nieco później kamerdyner jego sprzątał pokój. Był to mały, chudy Juan Alimpo, późniejszy kasztelan w Rodrigandzie. Ten spostrzegł portret i stanął zdziwiony. Był ulubieńcem pana i dlatego wolno mu było wziąć fotografię do ręki. Przyglądał się jej uważnie, potem zapytał zdziwiony:
— Na Boga, ekscelencjo, kto to?
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 20.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
— 564 —