ziemię. A nim Gasparino zrozumiał całą sytuację, leżał obok swego pana.
Ferdinando podał ramię swej towarzyszce i spokojnie poszli dalej.
Następnie tancerka zaprosiła Ferdinanda do siebie do hotelu na kolację. Po wieczerzy młodzieniec czule uścisnął maleńką rączkę tancerki i wyszedł.
Nie widział, jak stała u okna i patrzyła na niego okiem smutnym, a zarazem chciwym. Nie spostrzegł też, jak naprzeciw hotelu leżał stary saratago (włóczęga) i patrzył na bramę hotelu ostrym wzrokiem. Potem poszedł za Ferdinandem i wypytał się o jego nazwisko.
Emanuel czekał z niecierpliwością na swego brata, a gdy ten przyszedł, jął go wypytywać o wrażenia. Ferdinando opowiedział mu wszystko.
Rozmowę przerwał służący, oznajmiając przybycie księcia Olsunny.
Zdziwili się... Wtem wszedł książę. Skłonił się uprzejmie i podał im rękę.
Usiadłszy, spoglądał na nich badawczo, potem przemówił lekkim tonem:
— Podczas mojego krótkiego pobytu w Madrycie nie mogłem panów odwiedzić, teraz nadeszła okazja, zwłaszcza, że chciałem poruszyć ważną sprawę. Zwracam się do sennora Ferdinanda: wczoraj odbył pan przejażdżkę czółnem po Manzanares. Był pan w towarzystwie pewnej damy, czy zna ją pan?
— Nie.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 21.djvu/11
Ta strona została skorygowana.
— 581 —