Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 21.djvu/28

Ta strona została skorygowana.
—   598   —

sama. Był z nią Alfonso, który padł z ręki Gerarda.
Dom, przed którym Mason napadł na hrabiego, należał do gniazda rozpusty. Tam też zaniesiono nieprzytomnego Alfonsa, który niebawem odzyskał przytomność. Wybawcom swoim opowiedział całą przygodę i powiedział, że jest markizem Acrozza. Nie żal mu było brylantów, ani zegarka, ani pieniędzy. Chodziło mu tylko o paszport, który mu zabrano wraz z pugilaresem.
Alfonso nie poznał Gerarda. Wszczęli rozmowę, w której Gerard obiecał dostarczyć mu paszportu, oczywiście za sowitą opłatą.
Pewnego razu hrabia prowadził z Masonem następującą rozmowę:
— Hm, hm... Potrzebowałbym — mówił hrabia — takiego mężczyznę, który byłby w stanie przelać krew... Sądzę, że pan to chyba potrafi uczynić.
— Bardzo możliwe.
— Chodzi o wroga, który jest w stanie zniszczyć całą moją egzystencję, czy może mi pan pomóc? Sam nie mogę tego uczynić, gdyż nie znam polskiego, a w tej sprawie jest to warunek konieczny. Jak słyszałem pan tym językiem włada.
— Wszystko rozumiem i mogę się na wszystko zgodzić, ale stawiam pewne warunki. Mam narzeczoną i ojca, o których przyszłości muszę myśleć, potrzebuję więc tysiąc franków... Mam zniszczyć dwa życia, to kosztuje trzy tysiące franków.