Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 21.djvu/8

Ta strona została skorygowana.
—   578   —

Towarzystwo oczekiwało przybycia młodzieńców.
— Sennoritas i sennores, oto mój przyjaciel, którego oczekiwałem — rzekł Emanuel. — Spóźnił się, bo go zatrzymano u rosyjskiego ambasadora.
Słowa te osłoniły przybysza nimbem powagi.
Skłoniono się przed nim bardzo nisko.
Ferdinando rzucił okiem znawcy na postać czwartej damy. Nosiła na sobie długi płaszcz, kształtem przypominający nietoperza. Z pod płaszcza widać było jej przepyszne włosy, maleńkie uszko i śliczne usteczka.
— Sennora, proszę o ramię.
Ferdinando miał miły glos. Na jego wezwanie młoda dama zbliżyła się doń. Bawiono się wyśmienicie. Po drodze pito od czasu do czasu czekoladę i wino.
— Powiedz mi, kim pan jest? — prosiła Ferdinanda jego piękna partnerka.
— Powiem, jeżeli pani powie mi swoje nazwisko.
— Chętnie to uczynię, lecz naprzód będę odgadywać. Pochodzi pan ze szlachty, jesteś bardzo bogaty, a najważniejsze, chcesz wiedzieć kim ja jestem.
— Nie. Zdaje mi się, że błądzę z uroczą czarodziejką. Z aniołem. I dlatego nie chcę mego marzenia psuć banalnymi pytaniami.
— Więc marzy pan? — zapytała czule. — Uważałam pana raczej za człowieka czynu.
— Jestem nim rzeczywiście, ale skoro tylko