rza. Jego dzielni chłopcy znakomicie zastąpili lokajów.
Po wypiciu pierwszej czary, wielki książę odezwał się:
— Przybywam, by zobaczyć waszego małego Nemroda. Ale na to przyjdzie czas. Czy doktór Zorski jest w domu?
— Do usług, wasza wysokość.
— Niech przyjdzie.
Awanturnicze, romantyczne dzieje życia lekarza były szeroko znane. Chciano zobaczyć męża, któremu najpiękniejsza hrabianka Hiszpanii chciała oddać swoją rękę.
Wyszedł.
Jeżeli myślano, że lekarz poczytuje sobie za jakąś łaskę przebywania w tak dostojnym towarzystwie, to omylono się bardzo.
Wysoki i bardzo przystojny wszedł do sali niby król. Jego otwarte męskie oblicze nie zdradzało ani cienia zakłopotania, a jego wielkie, piękne oczy suwały się spokojnym, badawczym spojrzeniem po całym towarzystwie, jakby był władcą, którego oczekują.
W. książę wstał, inni poszli za jego przykładem.
— Pan doktór Zorski — przedstawił go rotmistrz.
W. książę przemówił doń łaskawie, rzucił parę pytań, a potem wyraził chęć zobaczenia hrabianki Róży.
Zorski oddalił się.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 22.djvu/12
Ta strona została skorygowana.
— 610 —