wieży, by z jej wysokości spoglądać na przestronny ocean. Od kilku jednak miesięcy nie można było korzystać z tej przyjemności. Gabrillon taką okazywał wobec odwiedzających go niechęć i był taki gburowaty, że biedne ludziska straciły ochotę widywać się ze starym.
Starano się zbadać przyczynę tej zmiany, ale nie dowiedziano się niczego. Tylko kilku żeglarzy, którzy zajmowali się nocnym handlem, opowiadali, że nocą — tam na galerii, która wiła się naokoło latarnianej wieży, widzieli długą, chudą postać, która wydawała z siebie krótkie, urywane, żałosne tony.
Od tej chwili zabobonni mieszkańcy wybrzeża wierzyli, że strażnik Gabrillon pozostaje w związku z djabłem, czy też innymi duchami, które odwiedzają go nocą.
Unikano starego jeszcze więcej niż przedtem. Tylko mer (burmistrz) miasta znał prawdę. Gabrillon był u niego i oznajmił mu, że mieszka u niego stary stryj, któremu się coś tam trochę pomieszało w głowie. Mer śmiał się, gdy słyszał, że ludzie zmienili starego stryja w djabła.
O jeszcze jednej rzeczy rozprawiano w Avranches.
Młody, niedawno przybyły lekarz zbadał źródło, z którego płynęła mętna woda i bardzo niedobra w smaku. Człowiek ten twierdził, że wodą tą można będzie leczyć rozmaite choroby.
Od tego czasu moc ludzi ciągnęło do tego zdrojowiska, by poratować swe nadwyrężone zdrowie.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 22.djvu/24
Ta strona została skorygowana.
— 622 —