Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 22.djvu/7

Ta strona została skorygowana.
—   605   —

— Hm! Mały, gadałeś już z Ludwikiem? Wierzysz, że zwierzę może zniknąć?
— Wierzę, jeżeli ucieknie, albo je ktoś zabierze.
— Dzisiaj mi zniknął wilk. A może go kto zabrał ze sobą? Dałbym takiemu drabowi dziesięć talarów, za to, gdybym go dostał w swoje ręce!
— Tego wilka, czy tego draba?
— Najpierw draba!
— Znam go osobiście.
Z tajemniczą miną Robert zaprowadził rotmistrza, Ludwika i innych do szopy i pokazał zabite zwierzęta...
Po upływie pół godziny strzelec Ludwik jechał do Poznania, by u naddyrektora lasów zaprezentować zdobycz małego Roberta, który miał otrzymać premię za zabicie tak niebezpiecznych! bestii.
Zjawienie się myśliwego w pięknym salonie, gdzie wrzała zabawa, wywołało duży wybuch śmiechu. Przyjęcie to jednak nie skonsternowało przybysza. Oddał list do właściwych rąk.

Zamek Zalesie, dnia...

Do Wielkoksiążęcej Dyrekcji Lasów w...
Donoszę, że mam sześcioletniego chłopaka u siebie. Strzela, jeździ konno, pływa, bije i rżnie i nazywa się Robert Helmer, tęgie chłopczysko. Dzisiaj pobiegł do lasu i postrzelił najpierw wilka, a potem rysia, a w dodatku powiedział mi, że to stary kocur.
Posyłam Ludwika Starzyńskiego, dobry to