Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 23.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
—   637   —

Flora zrozumiała i zarumieniła się, ale wkrótce spoważniała.
— Nie wiem nawet gdzie teraz jest jego matka. Ty ją znasz, moje dziecko. Jest to sennora Wirska, która była krótki czas twoją wychowawczynią, piastunką.
— Moja kochana Wirska? Ach, ileż musiała przecierpieć?!
— O, tak! Dużo przecierpiała, ale chyba jeszcze teraz cierpi. Musi teraz być za wszystko wynagrodzona. Słuchaj, moja córko.
Opowiadał Florze o swoim hulaszczym życiu, o Korteju i o okolicznościach, w których poznał Wirską. Opowiedział o wszystkim, nie ukrywając niczego. Wspomniał także o cygance, która mu pierwsza powiedziała, że ma gdzieś syna... Skrucha była szczera, a Flora była dotknięta do żywego.
— Musimy — rzekła — dołożyć wszelkich starań, by odszukać mego brata, a twego syna. Jeżeli jest on taki, jak go opisała cyganka, nie mamy się czego wstydzić. Mówisz, że żyje w ubóstwie — więc tymbardziej jest naszym obowiązkiem ocalić go. Nie obawiajmy się żadnych ofiar. Będę miała brata, któremu należy się moja miłość.
— Jednakże muszę ci jedną rzecz objasnić. Gdybym nie miał syna, należy ci się nie tylko cały mój majątek, ale też moja ranga i tytuł. Według prawa hiszpańskiego, po mojej śmierci jesteś księżną, a twój syn pierworodny odziedzicza koronę książęcą Olsunny, niechaj się twój mąż jak tam chce nazywa. Tego dziedzictwa i korony musisz