— Diagnoza, którą postawili moi koledzy, była mylna. Podejmuję się pana wyleczyć i to zupełnie.
Zadzwonił, weszła Flora. Książę wyciągnął do niej ręce i zawołał:
— Chodź do mnie, moje dziecko. Ten lekarz przynosi mi nadzieję wyzdrowienia i nie umrę już tak prędko!
— Czy to prawda?
— Jestem tego pewny — odparł skromnie, bez przesady.
Krzyknęła z radości, schwyciła za rękę i nim się spostrzegł, mocno ją ucałowała.
— Widzisz, ojczulku, że to Bóg nam zesłał tego doktora!- zawołała. — O, panie Zorski, jakim że nas obdarzyłeś szczęściem!
Stanęli naprzeciw siebie. I teraz przypomniała sobie słowa ukochanego, że Zorski jest do niej podobny. Zauważyła, że tak jest w rzeczywistości. Owładnęło ją dziwne uczucie. Byłaby tego wysokiego, pięknego mężczyznę w tej chwili ujęła w ramiona i ucałowała.
On stał przed nią i zdawało mu się, że zna ją bardzo długo i że jest mu tak bliska, jak siostra.
— Dziękuję za wiarę, z jaką przyjęła pani moje słowa... Uleczenie nastąpi, ale do tego potrzebne są pewne warunki. Czy możecie państwo zmienić miejsce pobytu? Nie znam stosunków państwa, a wiem, że taka zmiana miejsca połączona jest z kosztami materialnymi.
— A, prawda, pan nie zna ani nas, ani naszych stosunków.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 23.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 642 —