— Poszedł po lekarstwo — rzekł Olsunna. — Nie widziałem jeszcze lekarza, który by wywarł na mnie takie wrażenie, jak doktór Zorski.
Tymczasem w niespełna godzinę po wyjściu lekarza, do mieszkania księcia Olsunny wszedł stary rybak i przyniósł list i flaszeczkę zawiniętą w papier. Wszystko to oddał w ręce Flory.
— Lekarz: polecił się łaskawym względom i przysyła ten list i lekarstwo. W tej chwili odbija od brzegu jacht. Słychać wystrzał.
Rzeczywiście słychać było wystrzał z działa.
Flora pośpieszyła do okna i spostrzegła odbijający od brzegu jacht. Na tyle okrętu stał Zorski i powiewał chustką, żegnając się ze stojącym na brzegu Ottonem Rudowskim.
Flora uczuła wielki ból w sercu.
— Widocznie nie mógł dłużej pozostać — tlumaczyła go.
W kopercie była recepta, dwa zapieczętowane listy i jeden otwarty do księcia. Pisał on, że nie mógł się osobiście pożegnać, gdyż ważne sprawy spowodowały jego nagły wyjazd. Chciał przy tym zaoszczędzić wzruszeń. Dał jeszcze różne wskazówki co, do sposobu zażywania lekarstwa.
Według niego, po tygodniu pacjent będzie mógł wyruszyć w drogę do Zalesia. Tam przygotują dla niego lekarstwa według załączonej recepty.
Następnie Zorski powiadomił księcia, że na różne inne pytania będzie mógł odpowiedzieć jego przyjaciel Otto Rudowski, który w razie potrzeby jest zawsze gotów do usług.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 23.djvu/18
Ta strona została skorygowana.
— 644 —