Pozostałe listy były adresowane do pani Zorskiej, a drugi do nadleśniczego rotmistrza Rudowskiego w Zalesiu.
— Co za niespodzianka! Ten rotmistrz jest przecież ojcem Ottona!
— Naprawdę? — zapytał Olsunna zdziwiony. — Musi to być także jakieś zrządzenie „siły wyższej“. Będziemy mogli poznać ojca twego ukochanego i w ten sposób dowiemy się, czy Otto jest ciebie godny.
Po południu książę zażył lekarstwa i lekko się zdrzemnął. Gdy się obudził, czuł się silny i zdrów.
— Ach, ten Zorski, ten Zorski, on mnie przecież wskrzesił! Toż to jakiś czarodziej!
— A, tatku, czy nie zauważyłeś, że on jest bardzo do mnie podobny?
— Rzeczywiście, to bardzo dziwne. Właśnie tak samo, jak on, ja wyglądałem w młodości. Dziwny kaprys natury. Zdawało mi się, jakbym stał sam przed sobą. Mój dawny głos, moje ruchy. Ale patrz, dziecko, jak słońce mocno grzeje, koniecznie chcę, by mnie wyprowadzono na ławkę, która stoi przed chatą.
Uparł się, i musiano uczynić zadość jego woli.
Ojciec i córka milczeli, szczęśliwi z powodu pomyślnego stanu zdrowia. Córka cieszyła się, gdyż wiedziała, że znów odzyska ojca. Ojciec zaś, że będzie mógł dokonać zamierzonego czynu i wynagrodzić skrzywdzoną przez siebie kobietę.
Naraz książę popatrzył na drożynę, prowadzącą do miasta, i zbladł.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 23.djvu/19
Ta strona została skorygowana.
— 645 —