mężczyznę, przemawiającego tymi słowami. Otto schwycił jego rękę, przycisnął do swych ust i rzeki drżącym głosem:
— Ogromnie mnie cieszy pańskie wyzdrowienie! Jestem prawie zazdrosny o to, że tylko Zorski przyczyni się do poprawy pańskiego stanu zdrowia, a ja ani troszeczkę.
— Może się pan przyczynić — rzekł książę. — Uprzejme i miłe towarzystwo bardzo dobrze działa na chorego. Skoro poprawa mego zdrowia będzie nadal postępować takimi wielkimi krokami, spodziewam się, że spełnią się słowa Zorskiego i będę mógł wkrótce wyruszyć w drogę. A pan mi będzie towarzyszyć, jeżeli, naturalnie, czas panu pozwoli.
Szczęście Ottona nie miało granic.
Tymczasem nadeszła pora posiłku.
Zdziwienie Ottona, gdy ujrzał lokaja w bogatej liberii, nie miało granic.
Nakrycie było również bardzo bogate. A przy tym na każdej sztuce widniała korona. Czy śnił?
Zasiedli do stołu.
Gdy malarz rozwinął swoją serwetkę, omal że ze zdziwienia nie opuścił jej na podłogę. Była ona bowiem naznaczona koroną książęcą, pod którą widniały litery: E. O. To znaczyło, naturalnie, Eusebio de Olsunna, o czym, naturalnie, nie miał pojęcia.
Książę i jego córka widzieli to zakłopotanie i skrycie bawili się z tego powodu.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 23.djvu/27
Ta strona została skorygowana.
— 653 —