Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 23.djvu/8

Ta strona została skorygowana.
—   634   —

— Wreszcie Flora uwolniła się z objęć Ottona i rzekła:
— Przebacz, mój drogi. Już czas wracać do chorego ojca, którego, zdaje się, niedługo już będę oglądać. Właśnie, podczas mojego pobytu tu na pagórku u niego siedział notariusz i pisał testament.
Jaką złą córką jestem! A teraz bywaj mi zdrów i ufaj mi, mój kochany! A, jeszcze jedno: do mnie przychodzić nie możesz. Nawet mnie nie pytaj kim jestem. Nie dowiaduj się w mieście, dowiesz się wszystkiego z moich ust... Teraz bądź zdrów.
— Bądź zdrowa, moja pociecho, moje szczęście, mój jedyny aniele!
Po czułym pożegnaniu malarz udał się do urzędu telegraficznego, by zapytać matkę Zorskiego o miejsce jego pobytu.
Serce jego było pełne szczęścia. Gdy wrócił do swojej gospody, przejrzał tekę, w której znajdowały się jego ostatnie prace. Między nimi był portret Flory. Odstąpił o krok wstecz, przyglądał się obrazowi z jaśniejącą od szczęścia twarzą, jakby stał przed oryginałem...
Otto wyśpiewywał przed portretem Flory hymny miłości, hymny, do których jest zdolna młoda, poetyczna dusza.
Minął dzień, nadeszła noc. Wszystko usnęło.
Jeden Otto nie spał, gdyż oczekiwał odpowiedzi od Zorskiej.
Naraz u drzwi ozwał się dzwonek, portier