Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 24.djvu/10

Ta strona została skorygowana.
—   664   —

tutaj dostał? Skoro jednak usłyszałam twoje opowiadanie, widzę, że nic nie ma niemożliwego.
— Bądźmy ostrożni — odrzekł malarz. — Ten Gabrillon wydaje mi się mocno podejrzany, ale —
— Ach — przerwał książę — a co chciała od niego ta Carba? Już teraz domyślam się. Prawda, że była wczoraj na wieży? Jeżeli ona tu jest, to ta cała sprawa nie jest zupełnie czysta. Ten Gabrillon ma wygląd cygana. Może jest on z jej obozu, ona jest przecież królową gitanów? I dlaczego latarnik nie złożył papierów obłąkanego u mera?
— Musimy w tej chwili udać się do niego! — zawołała Flora.
— Nie, teraz jeszcze nie pójdziemy. Poczekamy na odpowiedź z Zalesia.
To mówiąc, udał się Otto do hotelu, by oczekiwać wiadomości. Po długim, pełnym niecierpliwości czekaniu, zapukał do drzwi posłaniec urzędu telegraficznego. Otto jednym tchem przeczytał następujące słowa:

„Jestem wierny, poczciwy Alimpo“.
„Dlaczego pan o to zapytuje? Czy jesteś na tropie? Proszę natychmiast zawiadomić“.

Śpiesznie wsunął depeszę do kieszeni i pobiegł do kancelarii mera i poprosił o chwilę rozmowy w ważnej sprawie.
Urzędnik popatrzył nań zdziwiony i zapytał:
— Zdaje się, że pan się bardzo śpieszy? Musi to rzeczywiście być coś bardzo ważnego, gdyż wygląda pan jakoś dziwnie zmieszany.
— Przyszedłem prosić pana o pomoc w pewnej kryminalnej sprawie.