Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 24.djvu/4

Ta strona została skorygowana.
—   658   —

właśnie jest to, co nam masz wybaczyć!
— Tak, teraz rozumiem, wasza dostojność. Mówiono o grzechu, który mam przebaczyć. Grzech to zaiste jest wielki, ciężki, straszliwy. Nosiłem na sobie przekleństwo ojca, ale na dalsze ciosy moje serce jest za słabe. Staje się znowu — ciemno — ciemniej, jak — przedtem — i — i
Oczy jego zaszły mgłą, a język odmówił posłuszeństwa. Twarz wyrażała wielki, niewypowiedziany ból.
— Ottonie, mój Ottonie! Ależ bądź dobrej myśli! Ja cię przecież szalenie kocham!
Pod wpływem gorących pocałunków ukochanej Otto przyszedł do siebie.
— Księżna — i syn odepchnięty przez ojca! Och, Panie, dlaczego zadałeś mi taki ból? Nie będziemy mogli się nigdy z sobą połączyć! — szeptał Otto.
Ale książę przerwał te lamenty.
— Siadaj, mój kochany panie Rudowski i słuchaj, a zrozumiesz powód, dla którego muszę od szukać mego syna. Powiesz mi, czy mi pomożesz.
Potem opowiedział Ottonowi wszystko, co wyznał Florze.
— Przyniósł mi pan ze sobą światło wśród ciemności mojego życia. Panu zawdzięczam moje siły. Czy wątpisz teraz w moją wdzięczność?
— Nie, człowiek szlachetny zawsze potrafi być wdzięczny, ale nie mnie się należy ta wdzięczność, ale zrządzeniu boskiemu. Jeżelibym miał się pokusić o zdobycie wdzięczności, musiałbym pragnąć czegoś tak cudnego, wzniosłego, że — —