Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 25.djvu/7

Ta strona została skorygowana.
—   689   —

— O, i to duży. Ale chciałbym się dowiedzieć czy pan płynie do Kapstadtu?
— Tak.
— Proszę więc pana, byś dał znać, żeś stoczył walkę z „Lionem“ z kapitanem Grandeprise i że te imiona są fałszywe. Statek nazywa się „Landola“, a kapitan jego jest Hiszpanem i zowie się Henrico Landola. Tam go złapią. Ja tymczasem udam, że płynę pańskim śladem także do Kapstadtu.
— A dlaczego chce się pan z nim spotkać, sir?
Zorski opowiedział kapitanowi tyle ile uważał za stosowne, a potem powrócił na swój jacht.
— A, teraz wiem już jak go schwycić — rzekł Helmer do Zorskiego. — Landola wie, że pan go zna i pomyśli, że pojedziemy do Kapstadtu, by donieść władzom o wszystkim. Poszuka więc sobie bezpiecznego miejsca, a więc zachodnio indyjskich wysp. Tam właśnie popłyniemy, by się z nim porachować.

Gdy Zorski płynął do Ameryki, a książę Olsunna jechał do Poznania, mieszkańcy Zalesia nie przeczuwali, jak wielkie im grozi niebezpieczeństwo.
Hrabia Alfonso siedział w domu nauczyciela przy oknie i patrzył na roztaczający się przed nim widok pól i ogrodów. Bardzo długo chorował, nosił jeszcze rękę ca temblaku. Pomimo to czuł się już zdrów i silny.
W pobliżu jego stał Gerard Mason. I on miał