majtka i zbudziło się w nim podejrzenie. Dlatego powrócił na jacht.
— Czy pan doktór widzi tę łódkę, kołyszącą się na wodzie?
— Tak.
— Siedzą w niej dwa draby, zdaje się, od Landoli. Trzeba posłać za nimi w czółnie dwóch majtków, niech ich śledzą, ale tak, by nie byli przez nich zauważeni. Ja sam wybrałbym się na nimi, ale muszę iść do urzędu.
Zorski posłuchał jego rady. Wysłał czterech tęgich wioślarzy i sternika.
Morze falowało tak, że czółna nie można było zobaczyć. Natomiast zdala, przed czółnem „Róży“, błyszczała łódź piratów.
Płynęli z wiatrem, nie potrzebowali więc kierować. Wiatr pędził ich do „Pendoli“.
Kapitan Landola wziął depeszę z rąk posłańców i udał się do kajuty, by ją odcyfrować. Brzmiała ona następująco:
Hrabia Alfonso, po powrocie z Poznania do Rodrigandy, wszystko opowiedział, nawet to, co słyszał od swego sługi, Gerarda Masona w Zalesiu.
Dowiedziawszy się o wszystkim Gasparino Kortejo uważał za swój obowiązek podzielić się tymi nowinami z Landolą.
Landola wrócił na pokład i zwrócił się do sternika: