szłość przed sobą, która właśnie teraz przed nim otwiera swe gościnne wrota.
— A, gratuluję!
— Dziękuję, miss Lindsay. Może słyszała pani o hrabim de Rodrigandzie?
— O hrabim de Rodrigandzie? — zapytała Amy zdziwiona.
— Tak, widzę, że to nazwisko panią zaciekawia.
— Tak, mam przyjaciółkę, Różę de Rodriganda-Sevilla. Jej ojciec nazywa się Emanuel.
Oczy Józefy zabłysły jak u drapieżnego ptaka.
— Gdzie i kiedy poznała pani Różę? — spytała.
— Poznałam ją w Madrycie, potem odwiedziłam ją w Rodrigandzie — odparła Amy.
— Kiedy to było, miss?
Ton Józefy był ostry. Amy nie posiadała wprawdzie talentu detektywa, ale że właśnie dowiedziała się z listu Zorskiego o zaszłych ostatnio wypadkach, postanowiła być ostrożną. Dlatego odrzekła:
— Przed niespełna sześciu miesiącami.
— Musiało to być później — rzekła Józefa natarczywie.
— Dlaczego pani tak przypuszcza? — Tak mi się zdaje, gdyż mówiła pani o hrabim Emanuelu, jako o ojcu Róży.
— Przed sześciu miesiącami był nim jeszcze, potem dowiedziałam się, że umarł. Właśnie przyjaciel mój mi dziś o tym pisał.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 26.djvu/17
Ta strona została skorygowana.
— 727 —