— Ach, miss Lindsay, który?
Tego było już za wiele. Amy wstała i zimnym tonem rzekła:
— Sennorita, czy należy to w Meksyku do grzeczności dowiadywać się w taki policyjny sposób o osobiste stosunki innych? Dziewczyna z sowiemi oczami nie dała zbić się z tropu i odrzekła:
— Tutaj uważa się to za dowód przyjaźni.
— A więc pozwoli pani, że zapytam, kim pani jest?
— Nazwisko moje Kortejo.
— O tym wiem. Ale kim jest sennor, czy też don Kortejo?
— Był sekretarzem hrabiego Ferdinanda, a teraz jest u hrabiego Alfonsa.
— Sekretarzem, a więc pisarzem — rzekła Amy. — A czy pani wie, że mój ojciec jest lordem?
— Wiem.
— I pani, jako córka pisarza, odważyła się mnie odwiedzić? Chociaż chętnie pogawędziłabym z najbiedniejszą dziewczyną, jeżeli ją tylko lubię. Ale pani ośmielasz się wypytywać mnie, jak hiszpański policjant cygankę. Proszę natychmiast opuścić moje mieszkanie.
Józefa zbladła jak kreda. Schwyciła swój płaszcz i zapytała:
— Czy pani nie żartuje, miss?
— Nie. Czy pani ojciec jest spokrewniony z Gasparino Kortejo z Rodriganda?
— Tak, są braćmi i najlepszymi przyjaciółmi.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 26.djvu/18
Ta strona została skorygowana.
— 728 —