moim przyjacielem, do którego oddaję ci również mój prywatny list Przyjmie cię z wielką radością, możesz być tego pewna — zakończył rozmową lord Lindsay.
Na drugi dzień Amy wyruszyła do portu, otoczona dwudziestoma jeźdźcami. Kapitan okrętu przyjął ich z honorami. Swoją kajutę odstąpił Amy i skoro tylko ojciec pożegnał się z córką, okręt odbił od brzegu.
Pogoda sprzyjała, podróż była piękna.
W dzień Amy siedziała w namiocie na pokładzie, wieczorem zaś zachwycała się czarowną czystością morza.
Niby przez płynny kryształ, A my widziała dno, na którym pełno było zwierząt i roślin.
Tak spędzając czas, przebyto Campecha-Bay, Honduras. Znajdowali się blisko Jamajki. By dostać się do stolicy Kingston, musiano przepłynąć niebezpieczną ławę, która już setkom okrętów przyniosła zgubę swoimi koralowymi rafami.
Było to przed południem.
Naraz jeden z majtków oznajmił, że spostrzegł zdala żagle.
Amy siedziała pod dachem swego namiotu, a tuż obok niej kapitan, który przed chwilą przyjął meldunek żołnierza.
— Mały djabelny statek, a pędzi jak szalony. Czy pani go widzi? — zapytał kapitan.
Amy podeszła do poręczy pokładu.
Statek wojenny huknął z działa, dając tym samym znak do zatrzymania się.
— Co to za statek? — zapytał oficer.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 26.djvu/21
Ta strona została skorygowana.
— 731 —