— Przyjdzie jakaś pani. Więcej nie nie powiem. Gdy będzie pan gotów, proszę zapukać.
Zorski wyszedł z kajuty. Mariano ubierał się. Podczas tego usłyszał cichy szept. Był bardzo słaby, jednak udało mu się ubrać. A gdy spojrzał w lustro i skonstatował, że wygląda schludnie, zapukał.
— Proszę wejść, miss. On nie umrze z radości.
Gdy więzień wyszedł z kajuty i spojrzał przed siebie, ujrzał — ukochaną — tę, która była jedyną jego myślą, wśród ciężkich lat niewoli i niedoli. Jej oblicze zabłysło mu jak ożywcze słońce, którego tak dawno nie widział. Zachwiał się, ale natychmiast zebrał siły. Z rozwartymi rękami pośpieszył naprzeciw niej.
— Amy, miss Amy, co za radość!
Nie widziała jego wychudłej postaci, ani zapadłych policzków, widziała tylko blask radości w jego oczach.
Wyciągnęła doń obie ręce.
— Alfredzie! — zawołała — znów jesteś wolny!
Padli sobie w objęcia. Nie mówili ani słowa, ale rozumieli się. Rozkosz spotkania była ogromna. Wreszcie jego ramiona oderwały się od jej postaci, zbladł, zachwiał się...
— Alfred! — zawołała, podtrzymując go. — Co ci się stało?
— Szczęście — za—nadto—potężne — — dla mnie! — mówił, jęcząc.
Padł na krzesło.
Ona uklękła przed nim, patrzyła nań z bezgra-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 26.djvu/27
Ta strona została skorygowana.
— 737 —