Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
—   749   —

cia mego dziecka. Chyba pan, jako człowiek rozsądny, przyzna mi, że troskliwy ojciec nie może oddać ręki swego dziecka młodzieńcowi, o którym wie tylko, że był rabusiem.
— O, proszę, Mariano nie był rabusiem, sir!
I Zorski zaczął opowiadać o swych przygodach. Zaczął od przybycia do Hiszpanii i doszedł aż do obecnej chwili. Lord słuchał z ogromną uwagą. Słowa Zorskiego brzmiały jak najczystsza prawda. Jego wnioski i rozumowania były tak dosadne i trzeźwe, że zupełnie przekonywały lorda.
— Ależ to coś nadzwyczajnego! — zawołał. — Takie rzeczy czyta się w romansie. Mimo to czuję się nawskroś przekonany pańskimi zapatrywaniami i wnioskami. A więc jeszcze zreasumujmy wszystkie te fakty: u hrabiego Emanuela de Rodriganda-Sevilla wykradają jedynego syna — — — —
— Tak jest.
— Przy pomocy rozbójników, którzy ukrywają go w swojej jaskini. Właściwym rabusiem jest ten Gasparino Kortejo.
— O, jestem tego pewny — wtrącił Zorski.
— Chodzi o to, by syna Korteja uczynić hrabią Rodriganda. Nieprawdaż? Matką tego dziecka jest pobożna siostra Klaryssa.
— Tak.
— Teraz dalej. Ojciec Dominikanin znał tajemnicę i wyjawił ją na żądanie umierającego żebraka Pedro zrabowanemu chłopcu. Tak więc dowiaduje się on potrosze o swoim pochodzeniu.
Przybywa do Rodriganda i tam poznaje go Kortejo. Skutkiem tego oddaje go kapitanowi pi-