Powóz przybył. Mariano nie mógł bowiem jechać konno, a poczciwy Helmer znów nie był pogromcą rumaków. Jako prawdziwy żeglarz miał jednego rumaka — statek, a na czworonogim siedział nie więcej, jak dziesięć razy w życiu. Natomiast Zorski musiał już następnego dnia pojechać za lordem na Alamedę i wzbudził tam ogólny podziw.
— Wzbudza pan zachwyt, doktorze. Czy widzi pan grę damskich wachlarzy? — rzekł lord.
— Mam swoją damę, milordzie — odparł Zorski poważnie.
— Mimo to, że nie obchodzą pana te obce damy, to jednak pozwolę sobie przedstawić panu kilku eleganckich Meksykanów i Meksykanek.
Wszyscy podziwiali szlachetną postawę lekarza. Gdy wrócili do domu, przynieśli ze sobą dużą ilość zaproszeń.
Przez kilka dni wszystkie damy z towarzystwa rozmawiały o eleganckim i rycerskim Polaku, przy którym bledli wszyscy Meksykanie.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Kortejo wszedł do swego pokoju bardzo zatroskany. Natychmiast udał się do Józefy. Leżała w hamaku i myślała o Alfonsie i pięknych Hiszpankach, swych domniemanych rywalkach.
— Są wiadomości — rzekł. — Przede wszystkim list mojego brata.
W jednej chwili Józefa wyskoczyła z wygodnego posłania i wyciągnęła rękę po listy.
— Daj je! Co pisze?