Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
—   756   —

— Tak? Do czego miało jeszcze dojść? Same myśli są już podłą zdradą wobec mnie! Mimo to nie oddam go drugiej, on jest moją własnością! Pragnę zostać hrabiną Rodriganda, a pragnienie moje urzeczywistnię, choćbym użyć miała najstraszniejszych środków. Rozumiesz?
Stała przed ojcem jak uosobienie furii. Ten zaś rzekł najspokojniej:
— Napiszę do Gasparina.
— Ja sama doń napiszę i zażądam natychmiastowej odpowiedzi!
— A jeśli odpowie „nie“?
— Przysięgam ci, że zginie!
— Józefo! Przecież to mój brat!
— Właśnie dlatego! Nie chce on zadośćuczynić moim żądaniom i dlatego zasługuje na największą karę. Wiesz przecież, że mam testament.
— Nie użyjesz go przeciw niemu!
Zaśmiała się szyderczo, przystąpiła do ojca i rzekła zuchwale:
— Jaki z ciebie dziwny człowiek! Twój brat ma syna, ty zaś córkę. Wszyscy razem jesteśmy złodziejami, oszustami, nawet mordercami tylko dlatego, by posiąść Rodrigandę. A więc ma się stać własnością jego syna, a twoja córka ma odejść bez niczego?
Nie, mamy do tego równe prawa. Skoro on zostanie hrabią, ja będę hrabiną. Jest to jedyne, słuszne rozwiązanie tej sprawy, a wiedz, ojcze, że od tego nie odstąpię ani na krok nawet.
Kortejo rzekł niby przekonany:
— No, masz właściwie słuszność. Tylko nie