Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/23

Ta strona została skorygowana.
—   761   —

udał się do oranżerii. Niebawem podszedł do niego Lindsay, oznajmiając mu przybycie Korteja.
— Proszę mnie przedstawić obojgu! — rzekł Zorski.
Wrócili do komnat i spostrzegli Korteja z córką w grupie nowoprzybyłych gości.
— Ten długi, chudy, to Kortejo — zauważył lord.
— Bardzo podobny do swego brata.
— A ta sennora po jego prawej stronie, to córka — dalej informował Lindsay.
— A, ta z sowim obliczem?
Przystąpili do obserwowanej przed chwilą grupy, lord szybko, Zorski trochę wolniej.
— A, milord! — zawołał Kortejo, gdy spostrzegł lorda. — Bardzo się cieszę, że pana spotkałem.
Chciał mówić o interesach, o hacjendzie del Erina. Lord jednak przerwał mu, mówiąc, że wśród zabawy nie lubi rozmawiać o interesach, zresztą w tej sprawie niedługo dowie się czegoś pewnego.
— A teraz przedstawię państwu mojego przyjaciela — rzekł lord, wskazując ręką Zorskiego.
Kortejo i jego córka spojrzeli na doktora.
Wtem Kortejo cofnął się wstecz, a na licu jego odmalowało się zdumienie.
— Książę Olsunna! — zawołał. — Ależ to niemożliwe! Co za uderzające podobieństwo! — dodał po chwili.
— Pan się myli. Ten pan, to mój przyjaciel doktór Zorski.
— Doktór Żorski? — zapytał Kortejo, rzuciw-